Lasy Puszczy Zielonej, pełne zwierzyny i runa leśnego, od wieków karmiły mieszkańców, a jednocześnie chroniły ich przed wpływami zewnętrznymi. Dzięki temu do dziś możemy mówić o kuchni, która zachowała autentyczność, surową prostotę, a zarazem niezwykłą różnorodność. W kurpiowskich smakach wyczuwa się przywiązanie do ziemi, natury i rytmu przyrody – od bartnictwa po zbieractwo, od uprawy kartofli po świąteczne wypieki. To kuchnia, w której każdy składnik ma swoje miejsce i historię.
Pszczelarstwo – tradycja wpisana w lasy

Kurpie od wieków związani byli z bartnictwem. Jeszcze zanim pojawiły się ule stawiane w zagrodach, bartnicy wspinali się na wysokie sosny, gdzie w wydrążonych barciach gnieździły się pszczoły. Była to praca niebezpieczna, wymagająca zręczności i siły, ale dająca produkt niezwykle cenny – miód. Złoty płyn nie tylko słodził codzienne potrawy, lecz pełnił też funkcję leczniczą i obrzędową. Miód uważano za dar boski, symbol płodności i obfitości. Wosk natomiast wykorzystywano do świec, które płonęły w kościołach i izbach podczas uroczystości rodzinnych.
Z czasem bartnictwo ustąpiło miejsca tradycyjnemu pszczelarstwu. Na Kurpiach pojawiły się pasieki, a miód wciąż zajmował centralne miejsce w kuchni. Wytwarzano z niego nie tylko słodkie wypieki, ale też słynne miody pitne – trunki znane już w średniowieczu, serwowane na weselach i odpustach. Słodkie, półtoraki czy dwójniaki, długo leżakujące w beczkach, stanowiły dumę gospodarzy i napój, który jednoczył biesiadników. Do dziś w regionie można spróbować miodów lipowych, gryczanych czy spadziowych, o intensywnym aromacie, niosących w sobie esencję kurpiowskich lasów.
Piwo kozicowe – smak lasu w kuflu

Obok miodu niezwykłym napojem była też lokalna specjalność – piwo kozicowe. Wytwarzano je z jałowca, a jego charakterystyczny smak zawdzięczał fermentacji owoców tej rośliny. Często wzbogacano je miodem, co dodawało mu głębi. Był to napój prosty, chłodny i lekko cierpki, doskonały do gaszenia pragnienia podczas prac w polu czy spotkań towarzyskich. Piwo kozicowe wpisywało się w tradycję wykorzystywania tego, co dawała natura – gałązki jałowca, igliwie i zioła były obecne zarówno w kuchni, jak i w lecznictwie.
Piwo kozicowe piliśmy w karczmie w okolicach Ostrołęki i jego smak oraz niezwykłe orzeźwienie bardzo nas zaskoczyły – było świetne, pyszne i w niczym nie przypominało klasycznego piwa, raczej nowoczesny, izotoniczny napój; coś tak ciekawego, że powinno być kultywowane i wręcz dostępne powszechnie w sklepach zamiast niezdrowych napojów kolorowych i gazowanych.
Rejbak – kartoflana duma Kurpiów

Na kurpiowskich stołach królował rejbak, czyli zapiekanka z tartych ziemniaków, znana też jako babka ziemniaczana. To potrawa, która najlepiej oddaje ducha kuchni regionu: prostą, lecz sycącą i pełną smaku. Rejbak przygotowywano z surowych ziemniaków, które ścierano, mieszano z mąką i jajkiem, doprawiano solą, cebulą, a niekiedy wzbogacano kawałkami mięsa lub boczku. Wkładano do pieca chlebowego, gdzie w wysokiej temperaturze nabierał złotej skórki i chrupkości. To danie, które syciło robotników po ciężkiej pracy i towarzyszyło rodzinnym spotkaniom.
Mieliśmy okazję spróbować rejbaka na miejscu – jego smak był wyjątkowy: chrupiąca powierzchnia, miękkie, wilgotne wnętrze i aromat pieca, który długo unosił się w powietrzu. Dziś rejbak wciąż cieszy się popularnością i można go znaleźć w wielu lokalnych karczmach.
Fafernuchy – słodkie wspomnienie dawnych świąt

Kurpie słyną też z fafernuchów – ciasteczek przygotowywanych z marchwi, mąki żytniej i miodu, przyprawionych korzeniami. Ich nazwa budzi uśmiech, a smak – zachwyt. To ciasteczka twarde, chrupiące, o aromacie marchwi i przypraw, pieczone głównie z okazji Bożego Narodzenia. Niestety, obecnie trudno je znaleźć – w czasie naszej podróży po Kurpiach nie udało nam się ich kupić. W końcu postanowiliśmy upiec je sami. Rezultat był znakomity – słodkie, lekko pikantne, pachnące miodem i cynamonem. Fafernuchy okazały się jednym z tych smaków, które przypominają o ciepłej, rodzinnej atmosferze i dawnych tradycjach.
Dziczyzna i grzyby – dary puszczy

Kurpiowska kuchnia nie mogłaby istnieć bez mięsa i darów lasu. Dziczyzna była tu od zawsze obecna – zające, sarny, dziki, a także ptactwo leśne stanowiły ważny element diety. Mięso podawano na wiele sposobów: duszone w garnkach, pieczone na ruszcie, podawane z kapustą czy kaszą. Szczególnym rarytasem były wędliny domowej roboty, pachnące dymem z sosnowych polan.
Nie mniejszą rolę odgrywały grzyby – zbierane latem i jesienią, suszone, marynowane i dodawane do wielu potraw. Kurpie znali doskonale ich gatunki i potrafili wykorzystać je w kuchni, tworząc aromatyczne sosy i farsze. Zbieranie grzybów miało wymiar praktyczny, ale też kulturowy – było okazją do spotkań, wspólnych wypadów do lasu, a później wspólnego gotowania.
Zupa grzybowa i barszcz z miodem

Wśród dań, które zapadły nam w pamięć, szczególne miejsce zajmuje aromatyczna zupa grzybowa – gęsta, pachnąca suszonymi prawdziwkami i podgrzybkami, podawana z kluseczkami lanymi i świeżym koprem. Smakowała tak, jakby wprost przenosiła nas do kurpiowskiego lasu, gdzie każdy krok pod sosnami kryje dar natury.
Drugim kulinarnym odkryciem był barszcz czerwony – kwaśny, intensywny, lekko pikantny, ale jednocześnie słodkawy dzięki temu, że dosładzano go miodem kurpiowskim. Ten nietypowy dodatek przełamywał ostrość smaku, nadając mu głębi i elegancji. To połączenie tradycji i pomysłowości, które doskonale oddaje charakter miejscowej kuchni.

Region i kultura – jedzenie jako tożsamość

Kurpie to nie tylko kuchnia, ale i cała kultura, której podstawą było życie w zgodzie z naturą. Pożywienie odgrywało ogromną rolę w obrzędach religijnych i kalendarzu rolniczym. W Adwencie i Wielkim Poście jadło było skromne, oparte na kaszach, kapuście, śledziach. W święta natomiast stoły uginały się od mięsa, ciast i trunków. Takie przeplatanie się codziennej prostoty z odświętną obfitością tworzyło rytm życia, w którym jedzenie stawało się nie tylko pokarmem, lecz także wyrazem wspólnoty.
Do dziś Kurpie pielęgnują swoje tradycje – nie tylko w kuchni, ale też w muzyce, stroju czy obrzędach. Jednak to właśnie smaki są tym, co najmocniej zapada w pamięć przyjezdnym.
Miód, piwo kozicowe, rejbak i fafernuchy to symbole regionu – proste, lecz niosące w sobie głęboką historię i kulturę. Smakując je, można choć na chwilę poczuć się częścią dawnej wsi, gdzie czas płynął wolniej, a każdy posiłek miał znaczenie większe niż tylko zaspokojenie głodu.
Zagroda kurpiowska w Kadzidle

Podczas podróży odwiedziliśmy również skansen – Zagrodę Kurpiowską w Kadzidle. Skansen jest odziałem Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce, którego organizatorem jest Samorząd Województwa Mazowieckiego. Zagroda Kurpiowska to miejsce wyjątkowe, które pozwala zanurzyć się w atmosferze dawnej wsi i lepiej zrozumieć codzienność Kurpiów. Drewniane chaty kryte strzechą, bogato zdobione wnętrza, dawne narzędzia rolnicze i przedmioty codziennego użytku pokazują, jak silnie życie było związane z naturą i tradycją. Spacerując po zagrodzie, można niemal usłyszeć dźwięk cepów w stodole, zapach świeżo upieczonego chleba czy rozmowy przy wspólnym stole.
Wycieczka nasza, w ostatnią niedzielę lata okazała się żywą lekcją historii, w której kuchnia, kultura i obyczaje splatają się w jedną opowieść o regionie – prostą, autentyczną i piękną.
Artykuł powstał w ramach cyklu „Kuchnia Mazowsza” i został sfinansowany ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego. Już dziś zapraszamy na kolejny odcinek – przed nami jeszcze wiele smakowitych opowieści z różnych zakątków Mazowsza.






















Napisz komentarz
Komentarze