Rozmawiam z Barbarą Szydelską, Prezesem Fundacji „Dziecko i Sztuka”, kobietą-orkiestrą, z duszą artystyczną i niesamowitym podejściem do dzieci.
Pani Barbaro, proszę opowiedzieć naszym czytelnikom jak to się wszystko zaczęło.
Zaczęło się 1965 roku, kiedy prezesem WSM był Pan Leśniewski, zwykły, dobry człowiek, który po zwolnieniu się lokalu przy ul. Promyka, po byłym fotografie - lokal, do którego było bezpośrednie wejście z ulicy, na parterze, to było coś – zaproponował, aby właśnie tutaj zrobić coś dla dzieci, coś plastycznego, coś co będzie wpisywało się w moją specjalność. Tak się właśnie zaczęło.
Wtedy powstały pierwsze pracownie. Działały one bardzo dobrze. Zgłaszało się do nas coraz więcej dzieci z Żoliborza. Docierali do nas marketingiem szeptanym, jeden mówił drugiemu, ten przekazywał dalej i tak się stało, że powoli zaczynało być nam ciasno. Z pomocą przyszła nam moja sąsiadka, a prywatnie moja serdeczna przyjaciółka Alina Janowska. Powiedziała wtedy: „Tak dłużej nie możecie się już mordować, macie za mało miejsca”. Wtedy wpadła na pomysł Fortu. Było to wtedy zawilgocone „dziadostwo”, nie nadające się do żadnego użytku. W jednej części znajdowało się muzeum wojskowe.
Ale ostatecznie się udało?
Nie od razu. Rodzice, którym bardzo wiele zawdzięczamy, podjęli decyzję w 1989 roku o założeniu fundacji, po to, aby łatwiej nam się funkcjonowało, abyśmy mogli oficjalnie funkcjonować i wtedy zgłosiłyśmy chęć wejścia do Fortu, a obecne władze miasta wyraziły na to zgodę, lecz zastrzegły konieczność aprobaty ze strony wojska. Wobec tego Alina zaproponowała podróż do sztabu generalnego i przyjęto nas tam z honorami. Generałowie ugościli nas przy bardzo długim stole i ostatecznie udało nam się otrzymać pomieszczenia, które użytkowaliśmy aż do 2009 roku, w międzyczasie zawiązała się 1989 roku fundacja, która znana jest nam po dziś dzień, „Dziecko i Sztuka”. Przez ten czas udało nam się osuszyć użytkowane pomieszczenia, otworzyć plastyczną szkołę podstawową aprobowaną przez kuratorium, na której nierzadko wykładali profesorowie ze znanych warszawskich uczelni, zupełnie za darmo, jak w rodzinie, a w każdy sobotni wieczór odbywały się wieczorki taneczne dla rodziców, podczas których różne kabarety grały, występowały i dawały rodzicom cudowną rozrywkę. Takie szczęście trwało właśnie do 2009 roku i się skończyło, do tej pory nie wiemy dlaczego; powiedziano nam, że fort będzie przebudowany i nie możemy go dłużej użytkować.
No tak, ale w tym czasie pewnie zgromadziliście mnóstwo materiałów, prac dziecięcych, co z nimi?
Musieliśmy je rzecz jasna zabrać, tułaliśmy się z nimi po różnych piwnicach, suterenach, a było tego sporo. Gromadziliśmy to w różnych miejscach, gdzie potem otwieraliśmy swoje pracownie, najpierw przy Czarnieckiego, a potem przy Krasińskiego 8, po firmie komputerowej, w której w końcu w dużym lokalu mogliśmy przechowywać zarówno nasze zbiory, jak i mieć dalej salę do prowadzenia zajęć. Zresztą nasze eksponaty, blisko 5000 sztuk, wciąż tam są.
Bardzo ciekawa historia, ze wzlotami i upadkami. Zaprawiło was to w boju i dotarliście do obecnych czasów. Co robicie teraz?
Jesteśmy teraz w prochowni południiowej. Tutaj się dzieje to co widać na zdjęciach, np. poszliśmy do Muzeum Narodowego i dzieci skopiowały obraz Jana Matejki. Mamy masę ceramiki, dzieci robią tutaj wszystko: rzeźbią z papieru na butelkach, malują obrazy, robią lalki, malują płótna, robią grafiki linorytu, kopie starych katedr, i wiele, wiele innych. Tutaj niestety nie mamy warunków do uruchomienia koła garncarskiego. Bardzo chcielibyśmy wrócić do fortu, tam jest miejsce zarówno na wystawy, jak i przechowywanie prac dzieci, ale niestety dzielnica nie chce nam tego umożliwić.
A rozmawiała pani z burmistrzem Buglą? To bardzo pomocna osoba.
Burmistrz Bugla to święty człowiek. Czynsz, jaki nam wyznaczono za ten lokal był bardzo duży, nie było nas stać na to, żeby go płacić i wtedy poszłam właśnie do burmistrza i on nam go obniżył tak, że możemy tutaj być i pracować dla dzieci – to jest burmistrz Bugla, oby był tutaj dalej, bo nas bardzo uratował. Lokalu jest tani, ale niestety nie da się go rozszerzyć i moim zdaniem świństwem było to, że po tak dużej pracy, jaką włożyliśmy w to miejsce, w osuszanie, remont – zostaliśmy wyrzuceni. Po tym, co zrobiliśmy, myślę, że zasługujemy na to, żeby dostać jakieś sale, które byłyby do naszej dyspozycji.
Zapytamy Burmistrza Buglę o to, czy widzi możliwość wynajęcia Państwu jakichś pomieszczeń w Forcie.
Będę bardzo wdzięczna, ale nie będzie to pewnie łatwe. Nie dajemy rady przyjmować więcej osób, mimo tego, że chętnych jest mnóstwo. Możemy przyjąć jedynie 12 dzieci. Zapisy zaczynamy 3 września i będą trwały do 6 września. Potem ruszamy z zajęciami. Zależy nam na tym, aby ta sala była do dyspozycji możliwie szybko, bo bardzo jej potrzebujemy.
A czy można jakoś jednym zdaniem scharakteryzować to miejsce, w którym się znajdujemy, Muzeum Sztuki Dziecka? Co dzieciaki tutaj robią?
Tutaj te dzieci się rozwijają, uczą się samodzielności, to są fajne dzieci. Mamy takiego 9-letniego chłopca, który po szkole nie idzie do nas, tylko leci na zajęcia. Zawsze powtarzam, otwórzcie drzwi, bo Jeremi rozbije głową szybę. One to uwielbiają. Mieliśmy kiedyś podział na grupy, była grupa 5-latków, ale to było przedszkolne środowisko. Odkryliśmy, że jak „włożymy” dzieci 5-letnie do dzieciaków 8-letnich, to one się super rozwijają.
Serdecznie dziękuję Pani za rozmowę i trzymam kciuki za powodzenie.
Pracownie Muzeum Sztuki Dziecka znajdują się na terenie Parku Żeromskiego w tak zwanej południowej prochowni a samo muzeum dotychczas nie posiada własnego lokum. Wszystkie 5000 eksponatów złożone są i zabezpieczone w suterenach ul. Krasińskiego 8.
Zajęcia dla dzieci odbywają się od 9 września w dwóch porach od 15:00 do 17:00 i od 17:00 do 19:00. I są podzielone na dwie grupy wiekowe: 5-11 oraz 11-18 lat.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze