W tym artykule przeczytasz o:
- uciążliwościach związanych z zajęciami operowymi prowadzonymi w Społecznym Domu Kultury WSM oraz skargach mieszkańców osiedla Żoliborz Centralny na nadmierny hałas;
- stanowisku dyrektora SDK Pawła Świętoreckiego, jego odpowiedzi na zarzuty oraz planach związanych z poprawą warunków akustycznych;
- sporze własnościowym i napięciach między „dużym” WSM a WSM-Żoliborz Centralny, który nie ma wpływu na funkcjonowanie instytucji zlokalizowanej na jego terenie;
- braku konsultacji społecznych i wątpliwościach dotyczących profilu działalności Domu Kultury, który nie odpowiada oczekiwaniom części lokalnej społeczności.
„To nie jest melodia, tylko wokaliza” – głos mieszkańców
Do naszej redakcji napisała jedna z mieszkanek osiedla WSM „Żoliborz Centralny” z prośbą o interwencję w sprawie uciążliwości związanych z prowadzonymi zajęciami śpiewu operowego, które odbywają się w Społecznym Domu Kultury WSM. Jak przekonuje, budynek Społecznego Domu Kultury wraz z Teatrem Komedia znajduje się zbyt blisko budynków mieszkalnych. Niestety, wszelkie dotychczasowe interwencje niewiele pomogły. "Pan Świętorecki zna dobrze problem zarówno z perspektywy pracowników teatru, jak i mieszkańców, ale z jakiegoś powodu nie reaguje" – twierdzi mieszkanka pobliskiej kolonii.

Mieszkanka nawiązała kontakt zarówno z Zastępcą Dyrektora ds. rozwoju i komunikacji Teatru Komedia, Łukaszem Orłowskim, jak i z Dyrektorem Społecznego Domu Kultury, Pawłem Świętoreckim. "Przez kilka godzin – w weekendy lub dni powszednie – ćwiczone są wokalizy. Brzmi to tak, że co kilka sekund przez godzinę powtarzany jest ten sam krótki dźwięk. To nie jest melodia, tylko wokaliza. Po godzinie osoba się zmienia i kolejna ćwiczy mocnym, operowym głosem. Słychać je w budynku i poza nim. Niestety, prowadzący zajęcia nie współpracuje i nie reaguje np. na moje prośby, by zamykał okna podczas zajęć i wietrzył w przerwach. Jestem przekonana, że więcej mieszkańców próbuje bezskutecznie interweniować bezpośrednio. Nie ma znaczenia, czy zajęcia odbywają się w piwnicy budynku, czy w innym pomieszczeniu. Mieszkam na trzecim piętrze i nie jestem w stanie mieć otwartych okien przy wokalizie dochodzącej z piwnicy" - wyjaśnia w swoim mailu. "Problem można porównać do alarmu samochodowego, na który właściciel auta nie reaguje przez kilka godzin. To utrudniałoby pracę wszystkim, także gdyby te zajęcia odbywały się np. u Pana w spółdzielni. Budynek teatru jest blisko miejsc zamieszkania, co wymaga szczególnie dobrego sąsiedztwa. Jestem przekonana, że tym kieruje się Pan w swojej pracy. Dlatego byłabym wdzięczna za informacje, jakie widzi Pan obecnie możliwości rozwiązania tego trwającego od dłuższego czasu problemu" - dodaje.
Dyrektor odpowiada: okna, wentylacja i maty wygłuszające
Postanowiliśmy zwrócić się do Dyrektora Społecznego Domu Kultury z pytaniem, jakie działania planuje podjąć, aby rozwiązać ten problem. Jednocześnie zapytaliśmy, w które dni i w jakich godzinach prowadzone są zajęcia ze śpiewu na terenie SDK. Dyrektor Paweł Świętorecki, przepraszając za całą sytuację, wyjaśnił, że uczestnicy zajęć, kiedy było gorąco, otwierali okna, ponieważ w sali robiło się duszno. "Przy zamkniętych oknach myślę, a nawet jestem pewien, że problem nie występuje – sprawdziłem to dziś na zewnątrz. Na nagraniu bardziej słychać szum deszczu i odgłosy ptaków niż wokalizy czy śpiew. Uczuliłem prowadzącego i uczestników, aby pilnowali zamykania okien, a sale wietrzyli w czasie przerw" - zaznacza dyrektor SDK.

Od połowy lipca Akademia ma przerwę wakacyjną. Jak poinformował Paweł Świętorecki, zajęcia odbywają się od godz. 10:00 do 18:00 z przerwami. "Planuję też wytłumić jedną z sal w przyziemiu matami dźwiękochłonnymi, mam nadzieję, że uda się to zrobić jesienią" dodaje. "Nigdy nie dotarły do mnie żadne skargi dotyczące jakichkolwiek uciążliwości związanych z działalnością Domu Kultury. Jestem zaskoczony, że nikt nie przyszedł do mnie wcześniej z tego typu sygnałami. Akademia Operowa Kałudi Kałudowa – światowej sławy tenora – trwa u nas już rok i dopiero teraz dotarły do mnie takie informacje, mailowo" - podkreśla.
Co ciekawe, z wypowiedzi udzielonej portalowi Onet wynika, że dyrektor szuka sposobów na rozwiązanie problemu, a jednym z nich miałoby być dodatkowe wytłumienie sali, jednak na przeszkodzie stoją ograniczone możliwości finansowe. Jak czytamy na portalu Onet, dyrektor Paweł Świętorecki twierdzi, że mieszkańcy zgłaszający skargi nieco przesadzają. "Sam jestem śpiewakiem i mi te zajęcia nie przeszkadzają. A pokój, w którym pracuję, znajduje się nad salą ćwiczeń i mam otwarte okna" - dodaje.
„Akademia Operowa to dla nas korzyść” – spojrzenie od wewnątrz
Dyrektor SDK ubolewa, że rezygnacja z Akademii oznaczałaby dla Domu Kultury i mieszkańców – również z WSM-ŻC – nie tylko zmniejszenie wpływów z wynajmu sali, ale przede wszystkim konieczność rezygnacji z koncertów operowych, które uczestnicy Akademii Operowej i Maestro Kaludi Kałudow realizują raz w miesiącu dla SDK bezpłatnie. "Uczestnicy Akademii to w wielu przypadkach znane nazwiska, występujące na operowych scenach nie tylko w Polsce" – zaznacza Paweł Świętorecki.
Własność nieprzekazana, poczucie niesprawiedliwości
Komunikacja między mieszkańcami pobliskich kolonii a Społecznym Domem Kultury nie jest łatwa również dlatego, że budynek SDK z Teatrem Komedia nie należy do Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – Żoliborz Centralny, lecz do tzw. „dużego” WSM z siedzibą przy ul. Elbląskiej. Niegdyś Społeczny Dom Kultury służył mieszkańcom tego osiedla, lecz w wyniku wydzielenia się dawnego Żoliborza I ze struktur „dużego” WSM, budynki mieszkalne, a także kotłownia czy Kino Tęcza, znalazły się w zasobach nowej, autonomicznej Spółdzielni – WSM-ŻC. Niestety, w ramach tego wydzielenia nie przekazano Społecznego Domu Kultury pod zarząd nowej spółdzielni, przez co mieszkańcy „małego” WSM od lat czują się pokrzywdzeni. W końcu to właśnie oni finansowali budowę Domu Kultury. Zresztą wielu mieszkańców traktuje ten problem bardzo emocjonalnie, ponieważ obecni mieszkańcy często są potomkami tych spółdzielców, którzy wykładali własne pieniądze – tzw. „cegiełkę” – na budowę SDK. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że Społeczny Dom Kultury, oddany do użytku w 1950 r., jest własnością spółdzielców zamieszkujących zasoby WSM zrealizowane po 1959 r.

Dyrektor Paweł Świętorecki, będąc wokalistą, konferansjerem, znawcą i propagatorem muzyki klasycznej – w szczególności opery, operetki i musicalu – od początku swojej pracy w WSM narzucił jeden kierunek, w jakim miał rozwijać się Społeczny Dom Kultury. Przez wiele lat mówiło się, że w SDK niewiele się dzieje. Zarzucano, że Dom Kultury jest tylko z nazwy, a pomieszczenia w środku wynajmowane są pod działalność komercyjną. Obecnie – jak twierdzi dyrektor Świętorecki – SDK boryka się z brakiem pomieszczeń. – "Mój gabinet został przeznaczony na zajęcia z szydełkowania, spotkania Towarzystwa Przyjaciół Żoliborza i Bielan. Salka konferencyjna często służy jako garderoba dla artystów, bo posiadamy tylko jedną, a potrzebujemy często cztery. Korzysta z niej Teatr Komedia do organizacji swoich spotkań. Jest to także pokój muzyczny niezbędny dla artystów, którzy występują na naszych koncertach i potrzebują przygotować się do pracy artystycznej – np. rozgrzewając aparat głosowy – jak również służący do odpoczynku" – wylicza dyrektor.
Jednocześnie Paweł Świętorecki podkreśla, że krtań jest narządem ruchu i wymaga regularnych ćwiczeń – tak jak u sportowców – aby osiągnąć wymaganą kondycję i rezultaty. "Takich pokojów powinniśmy mieć co najmniej dwa, służących tylko i wyłącznie temu celowi. Niestety, tak nie jest. Tak, jestem fanem opery, ale bardziej operetki. Jestem także fanem teatru, musicalu, muzyki symfonicznej – i mógłbym długo jeszcze wymieniać. Pragnę zwrócić uwagę, że jesteśmy domem kultury i prowadzimy działalność statutową" – zaznacza.
Dyrektor wspomina dawne lata świetności SDK. "Kiedyś mieliśmy tu Zespół Akordeonistów, zajęcia z gry na skrzypcach, pianinie. Działały różne zespoły, wielu instruktorów prowadziło tu naprawdę różne, także indywidualne, zajęcia. Nie było wtedy klimatyzacji, latem były otwarte okna i nikomu to nie przeszkadzało" – dodaje Paweł Świętorecki.
Między operą a oczekiwaniami – czego brakuje w ofercie Domu Kultury?
Wokalizę można było usłyszeć także w trakcie trzeciej części Walnego Zgromadzenia, która odbyła się 24 czerwca. Operowy głos mężczyzny był na tyle głośny i zarazem imponujący, że okoliczności związane z organizacją Walnego wprawiały wielu uczestników w osłupienie. Wielu spółdzielców, siedząc przed rozpoczęciem obrad na tarasie restauracji Antrakt, nie było w stanie porozmawiać przy jednym stoliku. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że z chwilą, gdy dyrektorem został Paweł Świętorecki, Spółdzielnia nie przeprowadziła rozmów ze spółdzielcami, którzy utrzymują działalność Społecznego Domu Kultury, o ich oczekiwania wobec reaktywowanej instytucji. Zajęcia w Domu Kultury powinny być dostosowane do potrzeb lokalnej społeczności i służyć integracji, rozwojowi osobistemu, edukacji oraz twórczości. Oto przykładowe grupy zajęć – czy oprócz zajęć muzycznych nie powinno być tam miejsca chociażby na plastykę, rysunek, ceramikę, spotkania tematyczne czy międzypokoleniowe, warsztaty z zakresu rozwoju osobistego, komputerowe i inne? Taki profil powinien być raczej dopracowany w oparciu o konsultacje społeczne i dostosowany do realnych potrzeb mieszkańców. Jednocześnie zachodzi tu kolejny paradoks historyczny – o takim profilu pod względem formalno-prawnym powinni decydować członkowie „dużego” WSM, a przecież z oferty korzystają głównie mieszkańcy WSM-ŻC, którzy w tym przypadku nie partycypują w kosztach utrzymania SDK. Jak wynikało ze sprawozdania finansowego Spółdzielni, Społeczny Dom Kultury jest zadłużony na ponad 200 tysięcy złotych.

Dotychczas nie zostały wysłuchane również prośby mieszkańców w sprawie ustawicznego parkowania samochodów na placu położonym między SDK a Parkiem Żołnierzy „Żywiciela”. „Moda” na parkowanie na tym placu nastała już za czasów dyrektora Pawła Świętoreckiego, który tłumaczył, że ekipy rozstawiające sprzęt muszą zaparkować jak najbliżej sali kolumnowej. Jednocześnie twierdził, że nie stać go na zakup wózka transportowego, który w sieci można kupić w przedziale 220–300 złotych. Równocześnie sugerował, że jeśli mieszkańcom się to nie podoba, mogą zatrudnić się w ramach wolontariatu „na zawołanie”, jeśli będzie potrzeba wyładowania jakiegoś sprzętu. Ta „moda” rozwinęła się do tego stopnia, że nawet podczas walnych zgromadzeń na tym placu parkowali dyrektorzy osiedli, prawnicy oraz inni pracownicy umysłowi zatrudnieni w WSM. Wobec jednego z pracowników WSM złożono zawiadomienie na policję w związku z popełnionym wykroczeniem w myśl art. 26 ust. 3 pkt 3 ustawy Prawo o ruchu drogowym, kiedy to pracownik Spółdzielni próbował wymusić pierwszeństwo, jadąc po chodniku swoim autem.
Napisz komentarz
Komentarze