Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 30 kwietnia 2024 10:00

Rzecznik Praw Ucznia zacznie działać w grudniu i będzie do dyspozycji uczniów i uczennic - zapewnia radna miejska Dorota Łoboda

- Postaramy się aby przy budowie zespołu żłobko-przedszkolnego na ul. Ficowskiego, zieleń ucierpiała jak najmniej i żeby wypracować jakiś kompromis z mieszkańcami - mówi Dorota Łoboda radna Warszawy.

W wywiadzie Dorota Łoboda opowiada m.in o:

  • najwiekszych sukcesach trwającej kadencji,
  • jak radzi sobie z przeludnieniem w szkołach i przedszkolach,
  • na czym polegać będzie praca rzecznika praw ucznia,
  • pilotażowym programie wsparcia dla uczniów i uczennic,
  • jak wygląda sytuacja z nauczycielami i jak wielu ich brakuje,
  • co dalej z zespołem żłobkowo-przedszkolnym przy ul. Ficowskiego,
  • jak duże środki pochłania oświata i jaka część z tego jest pokrywana przez rząd,
  • czy planuje kandydować w wyborach parlamentarnych i czy zostanie ministra oświaty,
  • jak przebiega współpraca z radą i zarządem dzielnicy Żoliborz.

To twoja pierwsza kadencja w Radzie Miasta. Jesteś zadowolona z jej przebiegu?

Udało mi się dużo rzeczy zrealizować. Pojawiło się wiele problemów, których nie przewidziałam, a które są wyzwaniem na najbliższe półtora roku. Na pewno jest to kadencja nieprzewidywalna. Najpierw uderzyła w nas pandemia, która odcisnęła na oświacie szczególnie mocne piętno. Potem rozpoczęła się wojna w Ukrainie, która w Polsce w olbrzymim stopniu dotyka szkoły, przedszkola, żłobki, czyli to, czym się zajmuję. 

Dotyka oświaty dlatego, że dzieci uchodźców zaczynają korzystać z naszych placówek oświatowych czy z innego powodu?

Ze względu na dodatkową liczbę dzieci, które pojawiły się w naszym systemie. Przyjęcie siedemnastu tysięcy dodatkowych dzieci w warszawskich placówkach byłoby wyzwaniem nawet gdyby to były polskie dzieci. A przecież dzieci ukraińskie to bardzo często osoby z poważną traumą wojenną. Są tutaj bez ojców, bardzo często bez matek. To dzieci, które nie znają języka polskiego, nie potrafią wejść w nasz system edukacji.

Jak sobie z tym radzicie?

Na różne sposoby. Niezwykle istotne jest, by powiedzieć, że samorządy zostały z tym problemem same. Rząd umywa ręce. Pozwolił przyjmować dzieci do szkół, obiecał przekazać nieruchomości Skarbu Państwa na potrzeby dodatkowych oddziałów oświatowych, ale na obietnicach się skończyło. 

Przyjmujemy te dzieci do oddziałów przygotowawczych. Mamy takich oddziałów w Warszawie 150. To najwięcej w całej Polsce. To takie miejsca, gdzie ukraińskie dzieci uczą się języka polskiego, a gdy opanują go w wystarczającym stopniu, to trafiają do klasy ogólnej. Dużo poważniejszym wyzwaniem są jednak dzieci, które trafią do klas ogólnodostępnych. Są rzucone na głęboką wodę. To, jak sobie poradzą, zależy od empatii, umiejętności i zaangażowania nauczycielek i nauczycieli. 

Jak konkretnie staracie się temu zaradzić? 

Do dzieci ukraińskich zatrudniamy asystentki międzykulturowe i pomoce nauczycieli. Finansuje to UNICEF. Asystentki i pomoce to bardzo często ukraińskie nauczycielki, które co prawda nie mogą u nas nauczać, jeśli nie nostryfikują dyplomu, ale mogą być asystentkami. 

Wiele leży na barkach nauczycieli, którzy biorą nadgodziny, żeby podołać zadaniu. Z pomocą UNICEF i innych organizacji pozarządowych tworzymy również miejsca do nauki zdalnej dla tych dzieci, które uczą się na odległość w systemie ukraińskim. Takie punkty są w każdej dzielnicy. 

Są jeszcze wolne miejsca w przedszkolach, ale musimy pamiętać, że jeszcze nie wiemy co się wydarzy zimą. Agresja Putina sprawiła, że w Ukrainie są problemy z ogrzewaniem i nie ma prądu. 

Zaobserwowaliście przybycie jakichś nowych grup uchodźców z Ukrainy?

Trochę się ta liczba zwiększa, ale nie w takiej skali jak na przełomie marca i kwietnia. Liczymy się jednak z tym, że taka sytuacja może się znów przydarzyć. 

Co uważasz za swój największy sukces w tej kadencji?

Mam dwie takie rzeczy. Pierwszą jest Rzecznik Praw Uczniowskich. To projekt, nad którym pracowałam z Młodzieżową Radą Warszawy właściwie od początku kadencji. Spływały do mnie skargi rodziców i uczniów na różne sytuacje, które dzieją się w szkołach. Dyskryminacja i przemoc to niestety zjawiska, które dość często zdarzają się w polskich szkołach. 

Często się to zdarza w Warszawie?

Pewnie nie częściej niż gdzie indziej, ale zdarza się. Każdy, kto ma dziecko w szkole, wie, że to nie są przestrzenie całkowicie wolne od dyskryminacji i przemocy. Nie każda nauczycielka i nauczyciel dba o zdrowie psychiczne dzieci. Dzieci czują się pokrzywdzone czasami słusznie, ale czasami coś nadinterpretowują. Sygnałów było jednak na tyle sporo, że taki rzecznik, który pomagałby uczennicom i uczniom w trudnych sytuacjach, jest potrzebny. 

Jak wygląda pomoc takiego rzecznika?

Rzecznik zacznie działać od 12 grudnia. Będzie miał stronę internetową i profil w mediach społecznościowych, gdzie będzie można znaleźć jego dane kontaktowe. Nie będzie miał jednak kompetencji umocowanych w ustawie, bo ustawa funkcji Rzecznika Praw Ucznia nie przewiduje. Nie będzie więc miał uprawnień kontrolnych, ale będzie pełnił raczej rolę doradczą, mediacyjną. 

Podobnie jak pełnomocniczka prezydenta Warszawy do spraw kobiet? Na takiej zasadzie będzie działał Rzecznik Praw Ucznia?

Według prawa tak. Pamiętajmy jednak, że Rzecznik będzie pracował w Biurze Edukacji, będzie miał kontakt z osobami zarządzającymi oświatą, będzie miał zespół ekspertek i ekspertów, mediatorów. 

Często jest tak, że to z niewiedzy wynikają przypadki łamania praw uczniowskich, np. błędy w statutach, albo nieprawidłowa interpretacja przepisów dotyczących uczniów pełnoletnich. Zadaniem Rzecznika będzie również właśnie wskazania prawidłowych przepisów prawa, na postawie których ma dana szkoła pracować. Będzie również wskazywał uczniom i uczennicom drogę postępowania w przypadku, gdy nie powiodą się mediacje. Działalnością rzecznika będzie również na przykład informowanie szkół, że nie mogą ingerować w wygląd uczniów czy informowanie uczennic i uczniów o przysługujących im prawach. 

Czy taki rzecznik nie mógłby otrzymać stanowiska nadzorczego nad wydziałami oświaty, po to, żeby zyskać jakąś funkcję sprawczą?

Prawo nie przewiduje takiego stanowiska. Rzecznik może współpracować, ale nie może formalnie nadzorować. Moje doświadczenie podpowiada, że wejście rzecznika do szkoły, wsparcie uczniów i naświetlenie sytuacji może doprowadzić do rozwiązania problemu. Nie raz miałam takie interwencje w szkołach. Zazwyczaj spór udaje się wtedy rozwiązać na poziomie szkoły.

Rzecznik Praw Ucznia to ten pierwszy sukces. A drugi?

Drugi to badanie klimatu warszawskich szkół. To, co mnie najbardziej boli, to presja na oceny, egzaminy zewnętrzne, co często podsycają sami rodzice, wybieranie szkoły dzieciom kierując się wyłącznie miejscem szkoły w rankingu, nie patrząc na to jak przyjazna jest ona dziecku. Najlepsza dla naszego dziecka szkoła wcale nie musi być na pierwszym miejscu w rankingu budowanym na podstawie wyników matur.  Wspólnie z Akademią Pedagogiki Specjalnej będziemy prowadzić pilotażowe badania dotyczące tego jak się uczniowie czują w szkołach. 

Na czym to będzie polegać?

Będziemy badać szkoły pod kątem tego jak czują się w nich uczennice i uczniowie czy szkoła wspiera ich w rozwoju, czy jest bezpiecznym i przyjaznym środowiskiem. Na razie trwa pilotaż, który okazał się sukcesem.  Potrzebowaliśmy do niego dwunastu szkół. Niesamowicie się bałam, że szkoły, które i tak są już dociśnięte różnymi problemami nie będą chciały włączyć się w kolejny projekt, który je jeszcze bardziej obciąży. Jednak tych szkół zgłosiło się aż pięćdziesiąt. 

Jest jakaś z Żoliborza?

Jest. I to, co może być zaskakujące, jest to samochodówka na Włościańskiej.

Jako jedyna?

Tak, ale braliśmy pod uwagę tylko szkoły ponadpodstawowe.

Te szkoły same się zgłaszały czy wy je wybieraliście?

Wysyłaliśmy list zachęcający do udziału w badaniu, w którym opisywaliśmy co jest dla nas ważne. Chcieliśmy pokazać, że ważna jest dla nas atmosfera i klimat w szkołach. 

A czemu uważasz, że samochodówka to może być zaskoczenie?

Dlatego, że każdy z nas się spodziewał, że będzie to Witkacy, którego jestem wielką fanką, i który jest szkołą ze świetnym klimatem.

Dlaczego się nie zgłosili?

Trudno mi powiedzieć. Nie naciskaliśmy. Zależało nam na różnorodnych szkołach i udało nam się takie szkoły pozyskać. Są i te z czołówek rankingów zdawalności matur, i te z niższych miejsc. Zgłosiły się licea, technika, szkoły branżowe. Widać, że te szkoły chcą zostać docenione za to, co robią dla uczennic i uczniów. 

Co się stanie po zakończeniu pilotażu?

Planujemy objąć programem wszystkie szkoły ponadpodstawowe, a z czasem pewnie i podstawowe. Chcę podkreślić, że to nie będzie ranking. Nie będziemy pozycjonować szkół. Stworzymy mapę, na której będą się wyświetlały wyniki i opis wyników badania, ale nie chcemy wprowadzać kolejnego pola rywalizacji szkół. 

Jak wygląda sytuacja z kadrą pedagogiczną w żoliborskich szkołach? Czy brakuje nauczycieli?

Biorąc pod uwagę sytuację w innych dzielnicach, to na Żoliborzu nie jest najgorzej. W skali miasta brakuje nam trzech tysięcy nauczycieli, przy czym to i tak zaniżone statystyki. Część nauczycieli po prostu bierze drugi etat, a tego w tej statystyce nie widać, bo to już nie jest wykazywane jako wakat. 

Oczywiście daleko jest u nas od ideału. Jedno z naszych liceów przez bardzo długi okres nie miało żadnego nauczyciela od geografii. To powodowało frustrację i dyrekcji, i rodziców. 

Możesz mi powiedzieć, jak wygląda ta sytuacja w szkole na ul. Anny German?

Z tego co wiem, to na początku roku nie było żadnych deficytów. Jeśli żaden nauczyciel nie zrezygnował, to nadal nie powinno ich być.

Mojemu dziecku, które tam uczęszcza, już trzy razy zmieniono plan, bo podobno brakuje nauczycieli. 

Niestety bywa tak, że nauczyciele w ostatniej chwili zmieniają pracę i to powoduje rozsypanie się planu. To bardzo trudna sytuacja w nowej szkole. Nikt wcześniej tych nauczycieli nie zna. Oni nie znają się między sobą. Brakuje takich osób, o których wiadomo, że pracują w szkole od wielu lat i można pokładać w nich nadzieję. Zbudowanie nowego zespołu od zera jest naprawdę trudnym zadaniem. Nie zazdroszczę dyrekcji procesu tworzenia w szkole nowej kadry. 

Tworzenie kadry jest też przecież w pewien sposób uzależnione od sytuacji finansowej miasta. Jak bardzo tegoroczny budżet oświatowy różni się od tego z poprzednich lat?

Mam szczegółową wiedzę na ten temat, bo właśnie nad nim pracujemy. Oświata jest pierwszą pozycją w budżecie miasta. Na przyszły rok planujemy wydatki powyżej sześciu miliardów złotych. Część dostaniemy z subwencji oświatowej, ale ponad połowę będzie trzeba wygospodarować ze środków własnych miasta. 

A jak to wyglądało w poprzednich latach?

Podobnie. Subwencja nie wystarcza nam nawet na pokrycie wszystkich kosztów zatrudnienia pracowników oświaty. Edukacja to najwyższa pozycja w budżecie miasta. Ale nawet przy 6 miliardach budżetu oświatowego nie jesteśmy w stanie uniknąć pewnych cięć. Niestety od kilku lat mamy cięcia w zajęciach dodatkowych, remontach. Staramy się nie oszczędzać na wynagrodzeniach. Ostatnio przyznaliśmy podwyżki pracownikom niepedagogicznym, czyli woźnym, dozorcom, sekretarkom. Mamy najwyższe w Polsce dodatki motywacyjne dla nauczycielek i nauczycieli. Problem w tym, że nauczyciele nadal zarabiają za mało. Ich zarobki zależą jednak od rządu. To nie miasto to ustala, a Przemysław Czarnek nie kwapi się z podwyżkami dla nauczycieli. 

Rząd może ustalić co zechce, ale jeśli nie będzie partycypował finansowo w podwyżkach dla nauczycieli, to ich ciężar spocznie na samorządach. 

Tak, ale przy każdej podwyżce dla nauczycieli subwencja oświatowa niestety się nie zwiększa. Liczymy na to, że rząd po pierwsze podwyższy wynagrodzenia nauczycieli, a po drugie zacznie uczciwie rozliczać subwencję. Oczywiście, że oświata jest finansowana również z dochodów własnych samorządów i nikt się przed tym nie broni. Bronimy się natomiast przed narzucaniem nam zadań w rodzaju „deformy” Zalewskiej, gdzie samorząd musiał pokryć w całości to, co narzuciło ministerstwo. Potem przyszła pandemia, wyposażenie nauczycieli w sprzęt, dostęp do platform cyfrowych, to wszystko spoczywało na barkach samorządów. Potem przyszła wojna w Ukrainie i pomoc uchodźcom oraz uchodźczyniom rząd również przekazał nam. 

Jako miasto jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji finansowej. W konsekwencji zmian podatkowych i Polskiego ładu każdego roku będziemy tracić 1,7 mld złotych. Dochody Warszawy w 2023 roku będą niższe niż w 2021 roku. Rośnie za to Janosikowe. Jednak mimo oszczędności, mimo strat z powodu polskiego ładu nie wstrzymujemy inwestycji oświatowych. W tej kadencji powstało albo właśnie powstaje, osiemnaście szkół podstawowych i dwadzieścia pięć przedszkoli. 

Będziecie budować placówkę oświatową na ul. Ficowskiego?

To zespół żłobkowo-przedszkolny więc trochę oświatowy, a trochę opiekuńczy. W tej chwili ważą się jego losy. 

W tym miejscu gleba jest skażona. Jest tam też dużo zieleni, którą trzeba by było wyciąć pod budowę. Chcecie budować przedszkole wbrew programowi prezydenta Trzaskowskiego, w którym bardzo duży nacisk kładzie na zachowywanie zieleni?

Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka. Brakuje nam przedszkoli i żłobków. Czasami musimy podejmować trudne decyzje. To miasto, więc nie ma tu zbyt wielu wolnych działek. Wiem, że pojawiły się propozycje, żeby tworzyć przedszkola w przestrzeniach komercyjnych w parterach budynków. Pamiętajmy jednak jak się ta historia skończyła w przypadku przedszkola przy Szamockiej, gdzie na funkcjonowanie przedszkola nie zgodziła się wspólnota mieszkaniowa. 

Jeśli chodzi o skażenie, to zdajemy sobie z niego sprawę. Przed powstaniem placówki skażona warstwa gleby zostałaby usunięta. 

Może jakiś kompromis? Mniej inwazyjne podejście do zieleni?

Tak, rozmawiałam o tym z władzami miejskimi i dzielnicowymi. Postaramy się, by zieleń ucierpiała jak najmniej i żeby wypracować jakiś kompromis z mieszkańcami. Mam nadzieję, że bardzo przecież aktywni społecznie i obywatelsko mieszkańcy Żoliborza Artystycznego będą skłonni do rozmowy na ten temat. Miasto ma obowiązek zapewnienia miejsc w przedszkolach i żłobkach, a dużego wyboru wśród działek nie ma. Ale podkreślam, że ostateczna decyzja ciągle się waży. Szukamy innych rozwiązań.

Miasto gasi pożar, który samo wywołało. Przecież gdyby uchwalono w odpowiednim momencie plan zagospodarowania przestrzennego, to zabudowa mieszkaniowa nie byłaby tak gęsta. Zapotrzebowanie na placówki oświatowe i opiekuńcze byłoby też mniejsze.

Może tak, ale jesteśmy tu i teraz. Musimy dbać o to, żeby przedszkoli i żłobków było jak najwięcej. Żoliborz i tak jest w nienajgorszej sytuacji w porównaniu choćby z Białołęką, która jest dzielnicą niezwykle szybko rozwijającą się, przez co nie nadążamy z budowaniem tam szkół, przedszkoli i żłobków. 

To teraz o lex deweloper. Inwestor chce na Przasnyskiej zbudować mieszkaniówkę, która może być swego rodzaju puszką Pandory. Jeśli powstanie tu taki blok, to być może otworzy to drogę dla dalszych tego typu inwestycji, co będzie rzutowało na dostępność usług publicznych i oświatę. Jak ty jako przewodnicząca Komisji Edukacji i Oświaty, zapatrujesz się na lex deweloper?

Jestem co do zasady przeciwna inwestycjom budowanym na podstawie ustawy lex deweloper. To psucie prawa i łamanie umów społecznych lokalnych wspólnot. Jestem przeciwna również tej inwestycji przy Przasnyskiej. Jednak w przypadku każdej inwestycji w tym trybie Rada Miasta kieruje się również zdaniem dzielnicy. Zdarzyło się, że jedna z dzielnic długo negocjowała z deweloperem, aż udało się jej wynegocjować, że obok dużej inwestycji mieszkaniowej powstanie duża szkoła. Wtedy dzielnica uznała, że to dobre rozwiązanie.  W przypadku Przasnyskiej i dzielnica, i ja jesteśmy przeciw. 

Czy w dobie rosnących cen energii przewidujecie możliwość przejścia na naukę zdalną?

Nie. W ogóle nie rozpatrujemy takiej możliwości. Przynajmniej nie z powodu cen energii. Jedynie kolejna fala pandemii mogłaby nas do tego skłonić. Na to się jednak nie zanosi. Wprowadzamy oczywiście oszczędności. 

Rodzice często zwracają nam uwagę, że szkolne obiekty sportowe są za bardzo komercjalizowane, wynajmowane osobom trzecim, przez co dzieci nie mogą z nich korzystać. Planujecie znaleźć jakieś rozwiązanie tego problemu?

Rozmawiałam o tym nie raz z Dariuszem Dziekanowskim, przewodniczącym Komisji Sportu, Rekreacji i Turystyki. Bardzo nam zależy, żeby przyszkolne obiekty sportowe i te w ramach OSiR-ów były jak najbardziej dostępne dla mieszkańców. Trzeba jednak pamiętać, że gdy obiekt jest wynajmowany zewnętrznemu podmiotowi, to przecież i tak korzystają z niego mieszkańcy czy dzieci mieszkańców, bo to oni uczęszczają na zajęcia szkółek pływackich, piłkarskich czy innych sportów. 

Moje pytanie dotyczy bardziej tego, czy nie warto byłoby może oddać te obiekty dzieciom. Są sytuacje, gdy dzieci idą na boisko, ale nie mogą z niego skorzystać, bo wynajęli je sobie dorośli. To przecież dzieci są grupą docelową, dla której boisko powstało.

Chcemy, żeby każda szkoła miała wyznaczone godziny, w których dzieci będą mogły skorzystać z ich obiektów. Trudno tu o kompromis, bo trudno jest wyegzekwować, żeby w określonych godzinach wchodzili na boisko tylko dorośli, a w innych godzinach tylko dzieci. Uważam, że rzeczywiście priorytetem powinny być zajęcia dla dzieci i ogólnodostępność boisk. Podobnie wygląda sytuacja z wynajmowaniem torów na basenie OSiR. 

To prawda. Niedawno dostaliśmy w tej sprawie mail od czytelnika, który nie może pójść z córką na basen, bo tory są wynajęte od 16.00 do 20.00. A po 20.00 z czteroletnią córką na basen przecież nie pójdzie. 

Ale kiedy dyrekcja basenu chciała ograniczyć działalność szkółek pływackich, to spływały do mnie dziesiątki maili od rodziców uczęszczających tam dzieci, żeby tej działalności nie ograniczać. 

Tak jak powiedziałaś. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. 

Robię co w mojej mocy, żeby każdy obiekt sportowy miał wyznaczone godziny, w których jest otwarty dla mieszkańców, którzy chcą tam przyjść w mniej zorganizowanej grupie. Być może jest tych godzin za mało, ale trudno wymyśleć coś innego. 

Zamierzacie coś z tym zrobić?

Planujemy stworzenie ogólnodostępnej bazy albo aplikacji, w której mieszkańcy mogliby znaleźć informację o godzinach dostępności wszystkich takich placówek. Często jest przecież tak, że jedno boisko jest zajęte, ale pięćset metrów dalej jest inne, puste. Pracujemy nad takim systemem informacji. 

To tylko chęci czy ta aplikacja rzeczywiście powstanie? 

Myślę, że w przyszłym roku już będzie dostępna taka baza. Nie wiem tylko czy akurat w formie aplikacji. Były takie plany, ale stworzenie aplikacji jest bardziej skomplikowane niż myśleliśmy. Optuję oczywiście za tym, żeby godzin, gdy te obiekty będą otwarte dla wszystkich było jak najwięcej, ale pamiętajmy, że szkoły z wynajmu tych obiektów czerpią zyski finansowe. Trzeba tu wypracować jakiś kompromis. 

Jesteś pierwszą i jedyną miejską radną z Żoliborza. 

Tak, bo Żoliborz ma połączony okręg z Bielanami, które mają trzy razy tyle mieszkańców, co my. Bardzo trudno było komukolwiek z Żoliborza się w wyborach do Rady Miasta przebić. 

Czy to, że jesteś żoliborzanką w Radzie Miasta jest wykorzystywane przez naszą Radę Dzielnicy na rzecz działania dla mieszkańców?

Tak, oczywiście. We wszystkich sprawach, które dotyczą Żoliborza, w pierwszej kolejności i Zarząd, i Rada Dzielnicy zwracają się do mnie z prośbą, żebym się zaangażowała. Wszyscy we władzach miasta wiedzą, że sprawy żoliborskie znam najlepiej ze wszystkich radnych. 

Rada Dzielnicy zwraca się do ciebie w tych sprawach w jakiś formalny sposób czy raczej na zasadzie relacyjności?

Bardzo różnie. Zazwyczaj najpierw rozmawiamy o tym, co jest potrzebne. Potem dowiaduję się jak to załatwić i przechodzimy do formalności, pisania wniosków, poprawek do budżetu. 

Dobrze ci się współpracuje z Radą i Zarządem Dzielnicy?

Nie narzekam. 

Będziesz kandydowała w najbliższych wyborach do samorządów? Może porwiesz się na parlament?

Ta decyzja jeszcze przede mną. Parlament mi się marzy ze względu na to, co Prawo i Sprawiedliwość wyczynia w oświacie. Dobrze mi z tym, co robię w skali miasta, ale z tyłu głowy cały czas mam taką myśl, że potrzebna jest głęboka reforma na szczeblu krajowym. 

Jesteś chyba jedyną osobą tak mocno zaangażowaną w oświatę i posiadającą tak głęboką wiedzę o niej. Czy to może oznaczać, że gdybyś wzięła udział w wyborach parlamentarnych, to moglibyśmy mieć ministrę edukacji narodowej z Żoliborza? 

Za wcześnie o tym mówić. Nie ma takich rozmów. Nie mam takich ambicji. Chciałabym natomiast być kiedyś w parlamencie albo ministerstwie i mieć większy wpływ na to, co się w oświacie dzieje. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
bezchmurnie

Temperatura: 18°CMiasto: Warszawa

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 20 km/h